Kilka dni temu miałam historię jednocześnie straszną i zabawną. Otóż miałam sesję fotograficzną z moją siostrą i przyjaciółką. Na początku było naprawdę fajnie aż nie wpadłam na pomysł, żeby jechać na rowerach dalej w zarośla.Gdy już tam byłyśmy, usłyszałam dźwięk motocyklu. Był on co raz
głośniejszy aż w końcu postanowiłyśmy o jak najszybszej ucieczce z tamtego miejsca, ale
niestety nie zdążyłyśmy uciec, a motocyklista był już bardzo blisko nas. Więc postanowiłyśmy położyć się w wysokiej trawie aby nas nie
zauważył. To nam bardzo pomogło i dzięki temu nie zauważył nas. Byłoby super, gdyby nie fakt, że położyłyśmy się na dużym mrowisku, otrzepałyśmy się z mrówek i trawy. Chciałyśmy wziąć rowery i jechać do domu , aż znowu usłyszałyśmy dźwięk motocykla. Na naszej drodze był zarośnięty pokrzywami rów. Nie miałyśmy jednak wyboru, bo on był blisko nas i
musiałyśmy przez niego przeskoczyć. Z rowerami!. Było bardzo ciężko, ale udało się. Schowałyśmy się w krzakach po drugiej stronie. Bałyśmy się wrócić drogą do domu, bo tamtą drogą cały czas krążył motocyklista. Czekałyśmy sama nie wiem na co. Ale w końcu natchnęła mnie odwaga i ruszyłyśmy do domu gotowe stawić czoła kolejnym przeszkodom. Na szczęście nie było po drodze nic strasznego. Wróciłyśmy do domu i odpoczęłyśmy po długim męczącym dniu.
Tak naprawdę sama nie wiem czemu tak spanikowałyśmy może przez to co rok temu się nam tam wydarzyło, ale to opowiem wam innym razem. :)
A wam przytrafiło się coś przez te trzy tygodnie?